„Petarda” w reż. Jerzego Bończaka to najnowsza, przedpremierowa jeszcze propozycja Teatru Kamienica w Warszawie. Tytuł jest jednocześnie polską prapremierą napisaną przez Izabelę Łaszczuk i zważywszy na farsowy charakter – całkiem udaną propozycją na spędzenie wieczoru.
Sylwestrowy wieczór, willa i dwoje nieznających się włamywaczy. Niespodziewanie w domu pojawia się właściciel posiadłości, jego kochanka, żona i adwokat / detektyw / fotograf amator. W całym zamieszaniu oczywistych i odkrywanych więzów rodzinnych tworzy się zamieszanie, w którym nie zawsze wiadomo kto jest kim. Bardzo często jednak rozlewają się salwy śmiechu przerywane oklaskami. I to właśnie reakcje publiczności są najlepszą recenzją dla przedstawienia.
Wszyscy bohaterowie, a w zasadzie aktorzy są obsadzeni w dublurze. Romana, podstarzałego macho i prezesa dużej spółki państwowej brawurowo zagrał Tomasz Schimscheiner. Aktora dotychczas miałam okazję widzieć jedynie w „Małym Księciu” w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. W innym miejscu, w innej roli, w zupełnie innym spektaklu – zaprezentował się tak samo świetnie. Mimo scenicznej obecności większego grona aktorskiego, to postaci Romana najbliższej do tytułu „głównego bohatera” wiążącego wątki i aktor wywiązał się z zadania na najwyższym poziomie.
Na krok nie odstępowali Romana włamywacze: Malwinka (Anna Jarosik) oraz Zbysiu (Jacek Kopczyński). Ona – początkowo blondynka próbująca ograć Romana na kobiece wdzięki, z czasem coraz bardziej zadziorna i pomysłowa. On – w przebraniu szejka początkowo również nie sprawia najbardziej rozgarniętego wrażenia, dla pieniędzy jest w stanie sprzedać serce swoje i córki. Powiązania łączy Sandrusia kreowana przez Paulinę Lasotę, kochanka Romana, przez której usta czerwone, czerwone oszalał w rytm pewnej popularnej piosenki. Sandrusia z łatwością przekręca słowa i z trudem usiłuje pojąć i zapanować nad otoczeniem korzystając ze sposobów małej dziewczynki i dorosłej kobiety.
Kiedy sytuacja zdaje się być ogarnięta – pojawia się żona Romana. Kreowana przez Annę Korcz Regina jest na wskroś religijna i zdenerwowana na małżonka. Asystuje jej prawnik, detektyw i fotograf w jednym – Alfred Pszczółka (Lesław Żurek). Rola, choć najmniejsza, to jedna z ciekawszych, bowiem przez dłuższy czas wewnętrzne interesy nie są widoczne pod powierzchnią dystansu.
Scenograficznie wszystko się zgadza. Akcja toczy się w salonie, bohaterowie zaocznie przebywają też w sypialni, kuchni i łazience. Za oknem zimowy pejzaż urozmaicony wybuchami fajerwerków na hasło „petarda”. Choć ma to swoje uzasadnienie (zapraszam po nie do teatru), jest to jedyny zabieg, który budzi zażenowanie. Biorąc pod uwagę, że w farsie nietrudno o taki stan – jest to wynik i tak bardzo dobry. Tym bardziej, że spektakl bawi i przemyca trafne komentarze, które chciałoby się pamiętać na dłużej. Mimo że premiera tytułu zaplanowana jest na 21 września, już teraz można oglądać spektakle przedpremierowe. Biorąc pod uwagę, że w większości teatrów jest wakacyjna przerwa repertuarowa – warto latem iść na sylwestrową „Petardę”. Jest gorąco.
Obsada:
Tomasz Schimscheiner/Robert Rozmus, Anna Jarosik/Andżelika Piechowiak, Anna Korcz/Justyna Sieńczyłło, Paulina Lasota/Dominika Kryszczyńska, Jacek Kopczyński/Andrzej Deskur, Lesław Żurek/Marek Kaliszuk
Wersja audio: