2 + 2 = 4

„Dwie pary do pary”, czyli co dzieje się, gdy spotkają się cztery osoby w apartamencie dla nowożeńców? O tym w roli reżysera opowiedział Olaf Lubaszenko w stołecznym teatrze Capitol. Młodzi, zestresowani perspektywą nocy poślubnej Elizabeth i Timothy (Dominika Kryszczyńska i Piotr Gawron-Jedlikowski) oraz nieco starsi, bardziej doświadczeni Wanda i Frankie (Patricia Kazadi i Rafał Cieszyński). Pomiędzy nimi interesowny boy hotelowy Herman (Hiroaki Murakami).

Akcja spektaklu toczy się w noc poślubną obu par. Brak wolnych pokojów w hotelu nie pozostawia alternatywy – trzeba się dogadać. Nie chcę zdradzać jak porozumieją się bohaterowie i dlaczego Elizabeth spędzi upojną noc (jako porę doby!) z Frankie’m, a Wanda z Timem. Autorzy sztuki – Billy Van Zandt i Jane Milmore zostali nazwani przez dziennikarzy New York Times „mistrzami współczesnej farsy”. I ciężko temu zaprzeczyć, ponieważ „Dwie pary do pary” są napisane zgrabnie i wciągająco. Niestety mniej wciągający jest charakterystyczny dla teatralnych komedii przerysowany charakter kreowania postaci. Tutaj jednak aktorzy dzielnie bronią swoich ról bawiąc się nimi i puszczając granice „pracy” na rzecz zabawy, za którą podąża publiczność.

Największym zaskoczeniem była dla mnie Dominika Kryszczyńska. Aktorkę kojarzyłam z małego ekranu, jednak widząc na scenie jej Elizabeth Tylor zastanawiałam się „czy to na pewno ta dziewczyna, o której myślę”. Niedawna absolwentka warszawskiej Akademii Teatralnej nie musiała za bardzo wychodzić ze swojej fizyczności, aby stworzyć całkowicie nowe dzieło. Doskonale partnerował jej Piotr Gawron-Jedlikowski bawiąc się swoją postacią i sceniczną obecnością samą w sobie. Wzajemna sympatia między aktorami i nuty improwizacji dodały spektaklowi uroku. Warto nadmienić, że Timothy kreowany przez Piotra przeszedł największą przemianę, co pozwoliło aktorowi na pokazanie największej ilości twarzy. Wyzwanie podniesione i rzucające zawyżoną poprzeczkę na przyszłość.

Druga para również trzymała właściwy poziom. Patricia Kazadi jako Wanda z jednaką swobodą była uwodząca, wspierająca, ale też wybuchowa i wyniosła. Jednocześnie pokazała jak bardzo wrażliwość może być obudowana twardymi maskami. Natomiast Frankie Rafała Cieszyńskiego był idealnym przykładem pseudo-cwaniaka. Nieco przygłupi, z problemem alkoholowym i siateczką na głowie skrada serce niemniej niż pozostali bohaterowie. Trzeba jeszcze wspomnieć tutaj o Hermanie, boyu hotelowym, którego bardzo smacznie zagrał Hiroaki Murakami. Głównym celem jego wizyt w apartamencie są napiwki za nawet najdrobniejsze usługi. Zjawiając się w zupełnie niespodziewanych momentach jest świadkiem licznych zdarzeń. Chociaż cieszy się coraz mniejszą sympatią pozostałych postaci, widz na jego widok zdecydowanie się uśmiecha.

Oczywiście, mogłabym przyczepić się do pojedynczych momentów czy scen. Tak na przykład pijaństwo na początku drugiego aktu było nienaturalne, a sama scena – przeciągnięta. Wolę jednak koncentrować się na tym, co dobre. A tego szczęśliwie było w spektaklu znacznie więcej. Liczy się całokształt, a ten – skutecznie bawił oraz niósł za fabułą i postaciami. Czy polecam spektakl? Tak. Spędzenie wieczoru z tymi parami to dobry sposób na wieczorny relaks i rozrywkę.

Obsada: Patricia Kazadi, Dominika Kryszczyńska, Rafał Cieszyński, Piotr Gawron-Jedlikowski, Hiroaki Murakami.

Zdjęcia: www.teatrcapitol.pl

Wersja audio: