„Pół na pół”: dla kogo większa połowa?

Dwóch braci: Robert (Piotr Polk) i Dominik (Piotr Szwedes) usiłują podzielić się spadkiem po matce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, tyle że matka wciąż żyje, a Robert nie ma ochoty dzielić się spuścizną z młodszym bratem. Co z tego wyniknie? Odpowiedź można znaleźć w Teatrze Imka w spektaklu „Pół na pół” w reż. Wojciecha Malajkata.

Robert jest typem cwaniaka pod krawatem, ma żonę Sandrunię i długi spowodowane jej zachciankami. Odwiedza brata, by odnaleźć i zrealizować książeczkę oszczędnościową schowaną gdzieś przez mamę. Dominik od lat zajmuje się sparaliżowanym rodzicem, chodzi do kościoła i marzy o egzotycznej podróży. Nie znosi swojej szwagierki i nie potrafi niczego ukryć przed bratem, mimo że wielokrotnie bardzo by tego chciał. Podczas spotkania obu panów stopniowo wychodzą na jaw kolejne tajemnice, które nie sprzyjają więzi synów wobec rodzicielki.

Obaj panowie: Polk i Szwedes skutecznie wcielają się w swoją rolę, chociaż w przypadku drugiego z nich można odnieść wrażenie, że wejście w postać zajmuje chwilę dłużej. Nie ma co się dziwić – Dominik jest mniej „typową” osobowością, nieraz wręcz przerysowaną charakterologicznie, jednak aktor skutecznie zachowuje umiar w kreacji, dzięki czemu nie wpada w groteskę.

Fabuła toczy się w salonie w mieszkaniu Dominika i matki, której nie ma z nami – jest w domyśle w osobnym pokoju przypominając o sobie dzwonkiem, którym wzywa syna do siebie. Scenografia przedstawiona realistycznie w atmosferze mało nowoczesnego mieszkania. Są długie zasłony zakrywające, co się za nimi kryje, kredens, lampa, stół, kanapa i fotel. Na ścianie wisi obraz. Wszystkie elementy są wykorzystywane w różnych momentach spektaklu. Także znajdujący się w przestrzeni zegar przypomina o upływie czasu, zważywszy szczególnie na przeskok między aktami. W międzyczasie pojawiają się rekwizyty, których również nie jest za mało ani za dużo. W tym zakresie niestety zdarzyły się drobne niedociągnięcia, jak chociażby absolutnie czyste kartki książeczki oszczędnościowej fabularnie opiewającej na pewne kwoty.

W kontekście jednak złożoności całego przedstawienia są to mało istotne aspekty, na które się nie zwraca uwagi. Spektakl promowany jest jako „dramat przebrany za komedię”. Jest to trafne określenie. Trudny temat i relacje rodzinne ubrane są w czarny humor. Całość wciąga na tyle, że można przenieść się do mieszkania bohaterów i z zainteresowaniem obserwować, co się dalej wydarzy.

Obsada: Piotr Polk, Piotr Szwedes

Zdjęcia: www.teatr-imka.pl

Wersja audio: