Lecę, bo nie polecę…

…a co się wydarzy, jeśli w jednym miejscu znajdą się trzy stewardessy, które poza zawodem łączy ten sam mężczyzna? O tym opowiada farsa „Boeing Boeing” Marca Camolettiego – sztuka napisana ponad 60 lat temu, wpisana w 1991 roku do Księgi Rekordów Guinessa jako najczęściej wystawiany tytuł na świecie. Teraz sięgnął po niego Marcel Wiercichowski reżyserując spektakl z ramienia Teatru Pozytywnego i Impresariatu Novakka.

Tekst przełożony przez Bartosza Wierzbiętę bawi. Jest to zasługa korzystania z gry słów i sprawdzonej metody fabularnej. „Boeing Boeing” kojarzy się bowiem z innym popularnym tytułem teatralnym, jakim jest „Mayday”. Tam jeden facet i dwie żony, tu – jeden facet i trzy narzeczone bez ślubnych planów. Wszystkie różnych narodowości i z innych sieci lotniczych, żeby w żadnym wypadku nie pokryły im się loty i żeby panie się nie spotkały. Zrządzenie losu jednak powoduje, że wszystkie trzy w tym samym czasie znajdują się w Warszawie. Jak z opresji wybrnie Maks (Mikołaj Roznerski)? Czy może liczyć na pomoc przyjaciela z młodości Pawła (Bogusław Kudłek) i gosposi Nadii (Elżbieta Jarosik)?

Komedia jest teatralnie trudną sztuką. Bawi grana na poważnie, ale jak być poważnym, kiedy chcemy być śmieszni? Może najlepiej nie chcieć być śmiesznym, aby śmieszyć? Można się zaplątać w natłoku myśli, podobnie jak poplątany jest gatunek farsy. W moim odczuciu największe wyzwanie miały przed sobą odtwórczynie stewardess: Karolina Chapko, Anna Jarosik i Adriana Kalska. Janet (Karolina Chapko) jest fit-Amerykanką, sprawia wrażenie blondynki z dowcipów, jednak okazuje się być niemniej sprytna jak Maks. Johanna (Anna Jarosik) to Niemka rozerwana między rozumem i sercem o wysokiej moralności i jeszcze większej wrażliwości. Dodatkową próbą aktorską dla pań było zachowanie naleciałości językowo-akcentowych zgodnych z państwami, z których pochodzą bohaterki. Tutaj nieco łatwiej miała Adriana Kalska wcielająca się w rolę Joli – dość temperamentnej Polki, która doskonale wie czego chce i nie chce. Trio spisało się na medal (a nawet trzy) nadając swoim postaciom charakterystyczne rysy bez nadmiernie komediowych przerysowań. Warto wspomnieć też o kostiumach stewardess zgodnych z kolorystyką państw, co w podświadomości widza utrwalało pochodzenie bohaterek.

Panowie – Maks (Mikołaj Roznerski) i Paweł (Bogusław Kudłek) – obaj nieco (co tu kryć) przygłupi i wielce uroczy. Obaj aktorzy też bardzo przyjemnie podołali swoim rolom nieco wykorzystując przy tym z przymrużeniem oka swoje warunki fizyczne. Maks to duży chłopiec, który osiągnął sukces na rynku nieruchomości i zamiast się ustatkować, woli skutecznie korzystać z wdzięków pań, a w międzyczasie dumnie spogląda na duży wiszący na ścianie obraz ze swoją podobizną. Paweł jest jego przeciwieństwem – planuje ślub z kobietą, z którą nawet nie jest w związku, zamiast ryzykownego haremu woli święty spokój, nawet pod powłoką pantoflarza. Mimo to poznając kolejno partnerki Maksa odrobinę zmienia zdanie, co wywoła szereg kolejnych zdarzeń. Role oddane fajnie, także po dłuższym namyśle nie ma się do czego przyczepić.

W środku całego zamieszania znajduje się Nadia (Elżbieta Jarosik) – gosposia Maksa, która dzielnie wspiera swojego pracodawcę na kobiecym froncie, mimo że wielokrotnie ma tego dosyć. Nadia również była postacią charakterystyczną, być może nawet nieco łączącą cechy Joli, Janet i Johanny. Mam wrażenie, że pani Elżbieta z największą lekkością weszła w rolę, ponieważ się nią po prostu bawiła. Dała Nadii iskrę bez potrzeby grania czy ogrywania. Myślę, że jest to efekt doświadczenia zawodowego, którym przerasta młodsze o pokolenie towarzystwo. Warto dodać, że grająca Johannę Anna Jarosik jest prywatnie córką aktorki (polecam śledzić ich konta na Instagramie – również nieraz można się uśmiechnąć).

Odnosząc się do pozostałych aspektów spektaklu – scenografia koncentruje się na salonie: dwie kanapy, stolik, globus z ukrytym barkiem. Na ścianie wspomniany obraz Maksa, w korytarzu domyślnie prowadzącym do wyjścia z mieszkania – portret kobiety. Udane nawiązanie do fabuły toczącej się wokół Maksa i jego kobiet. Z salonu do innych pomieszczeń prowadzi pięć par drzwi, z biegiem wydarzeń jasno dowiadujemy się dokąd prowadzą. Chciałabym jedynie zwrócić uwagę na list zaadresowany do Janet – rekwizyt jest otwartą od samego początku kopertą. Otwarty list. Od początku. Mimo że adresatka „otwiera” go dopiero pod koniec spektaklu.

Nie zmienia to jednak faktu, że spektakl oglądałam z ogromną przyjemnością denerwując się razem z bohaterami i jednocześnie wyśmienicie się bawiąc. „Boeing Boeing” zagrany w ramach oficjalnej premiery w Teatrze Komedia w Warszawie jest spektaklem impresaryjnym docelowo granym w miastach w całej Polsce. Jeśli zobaczysz w swoim mieście plakat promujący wydarzenie lub trafisz na informację o tym w otchłani internetu – idź, ponieważ spędzisz udane popołudnie lub wieczór. Warto.

Obsada: Mikołaj Roznerski, Elżbieta Jarosik, Anna Jarosik, Adriana Kalska, Karolina Chapko, Bogusław Kudłek (lub Michał Meyer)

Zdjęcia: www.teatrkomedia.pl

Wersja audio: