Pozornie niewinna “Zamiana”

Nie lubię oceniać po pozorach. Spektakl impresaryjny wyprodukowany w koprodukcji Agencji Artystycznej Novakka i Teatru Pozytywnego jest grany od paru miesięcy w różnych salach w całej Polsce. Nagle, w pewien marcowy wieczór w warszawskim Teatrze Komedia ma się odbyć oficjalna premiera. Zdarzenie nieco specyficzne. Chociaż Teatr jedynie udostępnił swoją siedzibę na potrzebę wydarzenia, ciężko nie konotować tytułu z charakterem miejsca. „Zamiana” w reż. Jerzego Jana Połońskiego to kryminalna farsa, w której zderza się życie przykładnej rodziny z mafijnymi porachunkami.

Wszystko zaczyna się, gdy Brian i Susan Flowers oraz Jeremi – brat Susan podczas wakacji zamieniają się domami z tajemniczym panem Dobsonem. Wypadający z szafy trup to jedynie początek rozgrywających się w niedużym mieszkaniu zdarzeń, podczas których w pewnym momencie nieboszczyków jest więcej niż aktorów na scenie. Brzmi trochę jak horror? Pierwszy akt jest faktycznie nieco zbyt długim wprowadzeniem, podczas którego uruchomił się we mnie tryb krytyka krytykującego. Punktem zapalnym stał się dla mnie rekwizyt w postaci telefonu komórkowego. Nie wyglądała najlepiej z perspektywy widza (jak mi się wydaje naklejka) na wzór zegara na ekranie z godziną bodaj 12:47. Do najlepszych też nie należało ogrywanie przedmiotu pod względem czasu (tzw. timingu – ale anglojęzycznym określeniom mówię stanowczo NIE). Rozumiem, że twórcy chcieli zachować rytm, jednak chwile na wysłuchanie domniemanego pana Dobsona były dla mnie zbyt krótkie. W związku z tym w sekwencjach zabrakło mi prawdy i nabudowania napięcia w oczekiwaniu co powie rozmówca.

Zamiana 2

Kto w miarę regularnie śledzi mojego bloga wie, że nie przepadam za formą komedii w teatrze. Zdarza się, że aktorzy chcą być zbyt śmieszni, przez co tracą na swojej śmieszności. Wykorzystywane są też tricki rodem z amerykańskich filmów klasy C. Trafiając jednak na przedpremierowy spektakl, a co za tym idzie – nieco mniej gwiazdorską obsadę muszę z poczuciem ulgi stwierdzić, że aktorzy doskonale obronili spektakl. Przykład? Marcel Sabat w etiudzie, w której pistolet wpada bohaterowi w nogawkę między nogi. Scena pod względem pomysłu artystycznie mało wykwintna, jednak zagrana bez naciąganego żartowania na tyle elastycznie, że ciężko było się nie zaśmiać. Muszę przyznać, że Marcel Sabat miło zaskoczył w jeszcze kilku momentach, co dobrze prosperuje młodemu aktorowi na przyszłość. Pod względem komediowym miło zaskoczyła znana ze sceny kabaretowej Adrianna Borek. Pozornie można się było spodziewać, że artystka będzie kreowała swoją bohaterkę w sposób zanadto przerysowany, jednak jej „Susan Flowers, księgowa” była postacią wyrazistą, z drobnym karykaturalnym rysem, jednak z zachowaniem naturalności. Podobnie konsekwentny w swoim wcieleniu był Paweł Koślik, czyli pan Flowers oraz grająca Connie, eks pana Dobsona, Agnieszka Mrozińska. To oni byli w centrum wydarzeń, jednak największe pole do popisu miało trio aktorów: Bartosz Obuchowicz, Tomasz Dedek oraz Robert Jarociński. Grali bowiem różne postaci, które co jakiś czas umierały.

Zamiana 1

Pierwszemu z wymienionych przypadły do zagrania role najbardziej jednorodne i bliskie temu, co znamy z ekranu. Nieco inaczej miała się sytuacja z pozostałymi. Tomasz Dedek jako niekoniecznie rozgarnięty gangster słynący z zabijania młotem i zwijania swoich ofiar w brudzące się w ten sposób dywany, nawet wzrusza w momencie swojej śmierci, kiedy zastanawia się, czym najlepiej odplamić koszulę z krwi. Zaraz potem pojawia się jako szef wimbledońskiej mafii, a w ostatniej partii nadpobudliwy członek hiszpańskiego gangu. Ostatniego z wymienionych – Roberta Jarocińskiego od paru lat obserwuję na scenach Teatru Narodowego. I nie mogę ścierpieć, że aktor jest tam obsadzany w przeważającej części w rolach uzupełniających pierwszoplanowych bohaterów. I w „Zamianie” początkowo nic nie wskazuje, aby było inaczej. Ujmując rzecz z drugiej strony – trupa wypadającego z szafy też trzeba umieć zagrać! Szczególnie, gdy prawie dwumetrowa fizyczność aktora jest ogrywana z każdej możliwej strony. W dalszej części Robert Jarociński pojawia się jako biznesmen niekoniecznie legalnych interesów (wspomniany pan Dobson) oraz szef żywiołowego gangu Torremolinos. Postacie skrajnie różne, w 101% prawdziwe, za którymi chce się iść. Ponadto byli to jedyni bohaterowie, w kontekście których zastanawiałam się nad ich przeszłością i motywacją, czyli kluczowymi elementami kreacji scenicznej. Pozostałe osoby były dla mnie obecne „tu i teraz”, a w panu Dobsonie kryło się znacznie więcej. Takie magiczne intrygujące „coś”, którego życzę wszystkim aktorom.

Obsada: Adrianna Borek/Zuzanna Grabowska, Agnieszka Mrozińska/Joanna Opozda, Robert Jarociński/Jakub Wieczorek, Bartosz Obuchowicz, Marcel Sabat/Patryk Pniewski, Tomasz Dedek/Tomasz Oświeciński, Paweł Koślik/Wojciech Błach.

Wersja audio: