„Mistrzowie seksu” – tak nazywa się komediowe show Marka Bukowskiego. Znany przede wszystkim z ekranu aktor co prawda nie lubi teatru, jednak postanowił wkroczyć na scenę. Podczas wywiadu opowiedział o kulisach powstania monodramu, współpracy z Robertem Górskim i o…człowieku.
Natalia Zakolska: Jak doszło do powstania „Mistrzów seksu”?
Marek Bukowski: W oryginalnym tekście „Animals and other lovers” Johna Tobiasa występujący aktor jest mimem. Przeistacza się we wszystkie postaci, o których opowiadam. Ja natomiast uznałem to za ciekawy pretekst, żeby zrobić z tym tekstem coś innego. Od jakiegoś czasu szukałem monodramu dla siebie. Moim celem nie było zrobienie monodramu komediowego, a chyba tak się zdarzyło.
NZ: Chyba tak.
MB: No właśnie. Ten tekst uwiódł mnie i Jurka Gudejkę, który wyprodukował spektakl. Zaczęliśmy nad nim pracować, zmieniać coś, poprawiać. Jednak wciąż nie byłem usatysfakcjonowany. Ciągle czegoś mi brakowało, wydawało mi się, że jest w tym tekście ciągle niewykorzystany potencjał. Niby było coraz lepiej, lecz wciąż to nie było to, czego oczekiwałem. Pomyślałem, że może warto by było, aby ktoś inny spiął te wszystkie nasze zmiany w całość?
NZ: I wtedy pojawił się Robert Górski z Kabaretu Moralnego Niepokoju?
MB: Tak. Lubię jego kabaret, to, co robi na scenie. Spodobały mi się też jego wypowiedzi prywatne w wywiadach, to inteligentny człowiek. Poszliśmy z Jurkiem na jego spektakl. Zajrzeliśmy do garderoby, zapytaliśmy Roberta, czy by to zrobił, chętnie się zgodził. Wziął ten tekst i po pierwszej jego redakcji były duże zmiany. Potem Robert jeszcze trzykrotnie wprowadzał poprawki, wszystkie bardzo mi się podobały. Finalnie wystawiliśmy „Mistrzów seksu” w fazie jeszcze niedoskonałej. Moim zdaniem paru rzeczy jeszcze brakuje. Dla mnie kluczową sprawą było pokazanie tego Robertowi. Od jego opinii tak naprawdę uzależniłem decyzję, czy chcę to dalej grać, czy jestem w stanie to robić.
NZ: Jak wrażenia?
MB: Zdaje się, że chyba nienajgorzej! Jakoś to przyjął, nie obraziłem jego tekstu! Teraz pracuje nad poprawkami, jeszcze parę zmian chcemy wprowadzić.
NZ: Zdaje się, że nie było jeszcze oficjalnej premiery.
MB: I w ogóle jej nie będzie, to nietypowy spektakl bez premiery. Będziemy sobie go po prostu grać, może zrobimy cichą premierę wśród grona zaprzyjaźnionych osób, może nawet Robert wpadnie, jak będzie miał czas. A na poważnie, zobaczymy, jak to będzie. Na razie chcę grać, a niestety teatralny sezon dobiega już końca.
NZ: Nie należysz do grona aktorów teatralnych.
MB: Nie lubię teatru, nigdy nie lubiłem. Zdarzało mi się coś zagrać, jednak tak naprawdę to moja pierwsza rola!
NZ: Skąd w takim razie chęć wyjścia na scenę z własnym monodramem?
MB: Nosi mnie, lubię robić nowe rzeczy.
NZ: złowiek renesansu. Aktor, reżyser, producent, scenarzysta, pisarz…
MB: I na razie wystarczy, chyba to już lekka przesada… Ale na pewno nie będę śpiewał, bo nie umiem! Życie przynosi kolejne wyzwania. Nie siedzę i nie myślę, co będę robił za dwa lata i żeby to było coś innego niż do tej pory. To przychodzi samo. Ktoś kiedyś zaproponował mi monodram, który mi się nie podobał, potem drugi. Za to myślimy z Jurkiem o jeszcze jednym monodramie na podstawie pewnego filmowego hitu, jednak nie wiadomo, co z tego wyniknie i nie chcę na razie nic więcej zdradzać na ten temat. Za to na język polski z pewnością będzie to adoptował Robert Górski!
NZ: Robert jest przede wszystkim kabareciarzem i ten monodram ma trochę formę kabaretowego stand-upu.
MB: Początkowo chciałem, aby to w całości był stand-up. Nie wierzę tylko, czy jestem w stanie na tyle zainteresować ludzi tym, co mam do powiedzenia, by przykuć ich uwagę. Przede wszystkim chcieliśmy uciec jak najdalej od pierwotnej formuły. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że to jest bardzo stand-upowe, że tam jest mało działań, chcemy je rozwinąć. Może rozwinie się wątek jabłoni…
NZ: Przed przerwą w nawiązaniu o tematykę seksu prosisz ludzi o wypełnienie ankiet…
MB: W pewnym momencie mój wykład stawał się monotonny, więc trzeba było znaleźć urozmaicenie. W pierwszym akcie idę od jednego przykładu do drugiego, a w drugim dzięki ankietom wchodzę w większą interakcję z widownią, wspólnie omawiamy pytania.
NZ: Masz własne, opracowane odpowiedzi. Zamierzasz w przyszłości czerpać z tego, co piszą widzowie?
MB: Dzielę pracę na etapy. Na razie nauczyłem się tekstu! Trwało to dość długo, jestem z siebie naprawdę dumny i zaskoczony, że się udało. Muszę jeszcze ten spektakl pograć, zobaczyć, jak reagują ludzie, jak sam się odnajduję w różnych sytuacjach. Myślę, że w kolejnym etapie będę wprowadzał coraz więcej improwizacji…
NZ: Już trochę jej jest.
MB: Tak, ale jest to wszystko bardzo ostrożne. Nie mam doświadczenia. Trzeba wiedzieć, jak reagować w pewnych momentach, czuć się z tym dobrze. Muszę sprawdzić, kiedy mogę sobie pozwolić na rozmowę z publicznością. Na razie stawiam pierwsze kroki, zagrałem to kilka razy dla kameralnej publiczności, zdobywam doświadczenie teatralne. Uczę się.
NZ: Wolałbyś grać to dla niedużej grupy osób czy w tłumnie wypełnionych dużych salach?
MB: Nie ma to znaczenia. Tak samo chcę grać dla pięćdziesięciu i pięćdziesięciu tysięcy osób.
NZ: Może być inna interakcja.
MB: Powinienem być przygotowany na jedno i na drugie. Tak też próbuję sobie to układać w głowie. Podstawowym założeniem jest dobra zabawa dla mnie samego. Wtedy wszyscy będą się dobrze bawić i tak się dzieje. Zagrałem „Mistrzów seksu” już dwa razy i wciąż mam frajdę, jeszcze się nie znudziłem!
NZ: Wiktor, postać, którą kreujesz, w odniesieniu do zwierząt szuka sposobu na stworzenie idealnego związku. Czy to jest możliwe?
MB: Pytasz mnie jako Marka Bukowskiego?
NZ: Tak.
MB: Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia! Chyba nie da się stworzyć idealnego, są lepsze i gorsze związki. Ideały chyba nie istnieją.
NZ: Wiktor z jednej strony jest jak „pan modliszka” bez głowy, ale stara się coś zrobić ze swoim życiem. Ty, jako człowiek aktywny w kilku dziedzinach, zawodach, też się nie poddajesz?
MB: Nigdy, sam się nigdy nie poddam!
NZ: A ze zwierząt, które przedstawiasz, które jest dla ciebie najbardziej inspirujące?
MB: Hmm… Czy któreś bym wyróżnił? Wszystkie bardzo lubię. Każde z nich odzwierciedla różne ludzkie cechy i różne modele relacji międzyludzkich. Wszystko to tworzy świat, w którym żyjemy. Jesteśmy częścią tego środowiska, człowiek jest najgorszym ze zwierząt. Niektórzy jako indywidualne osoby mają w sobie coś z modliszki, guźca, słonia czy żyrafy, pary też są podobne do tych zwierzęcych. I chyba też gdzieś o tym jest ten monodram. Jesteśmy blisko tych zwierząt.
NZ: Jesteśmy bardzo złożeni.
MB: Tak. Jest w spektaklu nawet hasło, że nie dość, że należy dobrze traktować innych ludzi w ramach gatunku ludzkiego, ale też nie uważać, że człowiek jest w czymś lepszy od zwierzęcia. Można się od nich dużo nauczyć.
NZ: Jest w trakcie spektaklu moment, który najbardziej lubisz?
MB: Teraz najbardziej lubię moment o jabłonkach, bo mogę potańczyć i pośpiewać! Piosenka jest dość prosta, nie widać, że fałszuję, bardzo mnie to bawi!
NZ: A na co dzień z czego się śmiejesz?
MB: Ze wszystkiego, śmieję się cały czas. Jestem raczej pogodny.
NZ: To dobrze!
MB: Chyba tak!
NZ: Tym optymistycznym akcentem dziękuję za rozmowę!
MB: Dziękuję!
Źródło: www.syroop.pl